S02E01 – Fran Lite
Wakacje się kończą i dzieci
wracają do szkoły. Dla Fran i Nilesa to prawdziwe święto, dzieciaki mają jednak
mają swoje problemy. Maggie boi się, że zbyt dużo urosła w wakacje i zostanie
wyśmiana, Brighton zaś martwi się faktem, że jest niższy od kolegów z klasy.
Fran mówi Maggie, że wygląda dobrze i żeby się nie przejmowała, bo w szkołach
ostatnio wyśmiewa się nie wysokie dziewczyny, a te śmierdzące. Sprawa Brightona
ciągnie się przez cały odcinek – żart polega na tym, że Fran na początku źle
zrozumiała chłopaka i myślała, że ma kompleksy na punkcie długości penisa,
przez co zaalarmowała Maxa i oboje próbowali z nim rozmawiać, niezręcznie
krążąc dookoła tematu. Gdy okazuje się, że chodziło o wzrost, Fran uspokaja
Brightona, wyjaśniając, że niektórzy chłopcy rosną później.
Drugi wątek dotyczy powrotu Maxa
do randkowania. Wyszła nowa lista najbardziej pożądanych kawalerów, na której
Max zajmuje trzecie miejsce, mimo że nawet nie jest kawalerem, a wdowcem. To
prowokuje rozmowę na temat tego, że od śmierci żony Maxa minęło dość lat, by
pomyślał o wejściu w nowy związek. Max mówi, że nie jest zainteresowany, ale
zmienia zdanie, gdy poznaje kobietę w klubie, do którego wyciągnęły go Fran i
Val. Kobieta okazuje się stylem, zachowaniem i głosem do złudzenia przypominać
Fran, co zdaje się zauważać tylko Niles. Kamerdyner próbuje uświadomić szefowi,
że być może to, czego szuka, jest tuż pod jego nosem. Max nie rozumie, o co mu
chodzi, ale na koniec odcinka zrywa znajomość, ponieważ czegoś mu brakowało.
Cieszy się jednak, że się przełamał i otworzył na potencjalną nową miłość.
Sposoby Fran na pocieszenie dzieci
mających problem ze swoim wzrostem nie były pozbawione wad. Co jeśli dzieci
jednak będą się śmiały ze wzrostu Maggie? Co jeśli Brighton jednak nie urośnie?
Będzie musiała wymyślić coś innego. Nie wiem, jak to jest być niskim facetem,
ale jako wysoka kobieta mogę powiedzieć, że w czasach szkolnych na pewno więcej
mi dał przekaz, że z moim wzrostem nic nie jest nie tak, niż dawanie mi
nadziei, że być może nikt nie wyśmieje mojego wyglądu – bo to sugeruje, że jest
to coś wartego wyśmiania. Dzięki takiemu podejściu uważałam, że gdy ktoś czepiał
się mojego wzrostu, to świadczyło tylko o nim.
W odcinku mamy kilka żartów
odnoszących się do kobiecych fantazji i masturbacji, które moim zdaniem i z
perspektywy czasu nie brzmią źle. Brzmią, jakby dla Fran to był zupełnie
zwyczajny temat, co mi się podoba. Trochę gorzej za to z żartem, że Max jest
tak naiwny, że kobieta, którą poznał w klubie, może okazać się RuPaulem.
Ode mnie to tyle. Jakie jest wasze
zdanie o odcinku?
***
S02E02 – The Playwright
W odcinku poruszono temat szantażu
emocjonalnego za pomocą samobójstwa. Nie obrażę się, jeśli z tego powodu ktoś
pominie post.
Brighton pracuje nad szkolnym
projektem z nielubianą kujonką, która chciałaby wybrać się z nim na szkolną
dyskotekę. Trochę za namową Fran, trochę z troski o swoją ocenę, Brighton
przełamuje niechęć i się z nią umawia. Gdy jednak koleżanka wspomina przy
kolegach Brightona na szkolnym korytarzu o ich wspólnym wyjściu na imprezę, ten
zawstydzony kłamie, że o niczym nie wie.
Fran, która widziała zdarzenie, w
drodze powrotnej wyjaśnia wychowankowi, jak okrutne było jego zachowanie. Na
nieszczęście dla autorytetu dydaktycznego Fran kierowca taksówki okazuje się
dzieciakiem, którego ona wraz z resztą szkoły dręczyła w liceum.
Kiedyś kierowca stanął na gzymsie
i szantażował Fran, mówiąc, że skoczy, jeśli się z nim nie umówi. Fran się
zgodziła, ale randka nigdy nie miała miejsca. Kierowca wspólnie z Brightonem
przekonują Fran, że w takim wypadku musi poświęcić swój zbliżający się dzień
wolny na ten cel. Brighton oczywiście chce się w ten sposób zemścić za
pouczanie go.
Na randce kierowca zachowuje się
niezdarnie i dosyć obciachowo, bo nie wiem, jak inaczej określić przynoszenie
do restauracji własnych koralikowych mat na krzesła. Wzbudza też niepokój Fran,
gdy wręcza jej cień do powiek, który przed laty skonfiskowała jej nauczycielka.
Jedyny udany moment spotkania to wspólny taniec hustle, niestety po nim
następują… oświadczyny. Gdy Fran je odrzuca, kierowca staje na gzymsie i znów
szantażuje Fran samobójstwem.
Fran oczywiście nie chce, żeby
kierowca się zabił, ale nie chce też wybierać się z nim na drugą randkę ani
uprawiać z nim seksu, a takie są jego żądania. Fran szuka innych rzeczy poza
uczuciem do niej, które trzymają kierowcę przy życiu, i udaje jej się
wynegocjować, że Max przeczyta sztukę teatralną jego autorstwa. Ku zaskoczeniu
wszystkich Maxowi sztuka się naprawdę podoba. Kierowca tak się ekscytuje, że
spada z gzymsu, ale nie ginie, tylko wpada do śmietnika.
Brighton niechętnie zabiera na
dyskotekę kujonkę, którą Fran uczesała i umalowała tak, że wygląda pięknie, co
ma być nagrodą za to, że Brighton zachował się właściwie. Robienie z kujonek
piękności, zdejmując im okulary i rozpuszczając warkocze, to durna klisza, ale
w jakiś smutny sposób jest to odpowiednie zakończenie odcinka, w którym postaci
traktują randki jak transakcje. Szkoda mi dziewczyny, bo umówiła się z typem,
który najpierw chciał z nią wyjść na dyskotekę, żeby wykonała za niego pracę w
grupie, a potem bo jednak nie musiał się za nią wstydzić przed kolegami (a
pewnie nawet mógł zaszpanować).
Jeśli chodzi o kierowcę, to
przykro mi, że padł ofiarą dręczenia ze strony rówieśników, ale stosowanie tego
rodzaju szantaży to nie jest sposób na budowę relacji romantycznych ani żadnych
innych. Fabularnie Fran jest współwinna doprowadzenia go do stanu psychicznego,
w którym wydaje mu się to sensownym posunięciem, i szantaż jest dla niej karą,
a jednocześnie okazją, by naprawiła błąd, dając kierowcy szansę na realizację
swojego teatralnego marzenia, ale moim zdaniem rozwiązania leży poza fabularnym
schematem zbrodni i kary Fran. Mogą wystawić jego sztukę i bohaterka poczuje
się lepiej, ale ten typ dalej będzie potrzebował terapii.
Ode mnie to tyle o odcinku, czekam
na wasze komentarze.
***
S02E03 – Everybody Needs a Bubby
Yetta, babcia Fran, potrzebuje
tymczasowego schronienia z powodu problemów z termitami w domu opieki. Staje na
tym, że zatrzymuje się w domu Sheffieldów i można by powiedzieć, że dzięki temu
humor oparty na równicach klasowych zostaje wzbogacony o różnicę pokoleniową,
tylko że to nie do końca prawda, bo żarty wniesione przez Yettę do odcinka
odpierają się prawie wyłącznie na jej problemach z pamięcią. Na szczęście
„prawie” jest kluczowe, ponieważ zabawniej robi się, gdy komedia skupia się na
innej jej cesze – braku zahamowań.
Max jest konserwatywnym ojcem
pilnującym, by jego nastoletnia córka nie wchodziła w intymne relacje, zanim on
nie wyda na to zgody. Nie podoba mu się nawet, gdy Maggie za długo całuje się z
chłopakiem na ganku. Z tego powodu niepokoi go wpływ, jaki na dzieci może mieć
obecność wyzwolonej seksualnie Yetty, która zaraz po znalezieniu się u
Sheffieldów sprowadziła sobie pod dach gospodarzy kochanka. Max wpada w szał,
gdy dowiaduje się, że Yetta poradziła Maggie, by żyła tak, jakby następnego
dnia miała zginąć, i zachodzi w głowę, do czego w takim razie dojdzie między
nią a jej chłopakiem na pikniku, na który pozwolił jej się wybrać przekonany
przez Fran, że jest zbyt zaborczy.
Okazuje się, że Yetta wcale nie
udzieliła tej porady Maggie, ale Gracie (która od początku odcinka martwiła
się, że za rok nastąpi koniec świata, bo tak jej wkręcił Brighton), a Maggie
opowiadała coś o tym, że nikt nie kupi krowy, gdy dostaje mleko za darmo. Maggie
i tak nie miała zamiaru uprawiać seksu, ponieważ nie czuje się gotowa, do tego
wolałaby porozmawiać z Fran, zanim podejmie ten krok.
Sprawa kończy się tak, że Fran
radzi Maggie, by wstrzymała się z seksem do czasu, aż przynajmniej będzie
zaręczona (sama Fran, jak wiemy, wcale się nie stosowała do tej porady), mówiąc
tak naprawdę innymi słowami to samo co Yetta, której poradę wyśmiała. Wychodzi
również na to, że zgadza się z Maxem, z którym cały odcinek miała konflikt na
tle jego traktowania córki. Wiadomo, może tak mówić, bo zna poglądy szefa i nie
chce mieć kłopotów, ale trochę dziwnie na koniec odcinka zobaczyć, jak udziela Maggie
tak samo konserwatywnej porady jak Max, któremu przez cały odcinek mówiła, że
musi pozwolić córce dorosnąć i odpuścić ze stawaniem na drodze jej rozwojowi
seksualnemu.
W moim odczuciu odcinek bazuje na
założeniu, że będę przejęta faktem, że dwójka nastolatków może uprawiać seks.
Nie jestem. To nie jedyna różnica w podejściu do seksu miedzy mną a twórcami
odcinka, ponieważ w pewnym momencie Niles, by dopiec C.C., wspomina o tym, że
osiemdziesięcioletnia Yetta zaruchała, a ona nie. Nie wierzę w jakąś hierarchię
atrakcyjności ludzi i w to, że dostęp do seksu jest nagrodą za bycie pięknym i
młodym. To ten sam żart co nieustanne nabijanie się w serialu z panien, bo jak
nie udało się wyrwać męża, to oznaka, że coś jest z kobietą nie tak. I nie
powiem, że wszystkie te poglądy na seks są zwyczajnie przestarzałe, bo i
współcześnie jest pełno ludzi głoszących, że tylko abstynencja seksualna jest
drogą do zbudowania szczęśliwego związku i że wartość ludzi można ocenić po
tym, z kim uprawiają seks. Chciałabym powiedzieć, że to archaiczne problemy z
lat dziewięćdziesiątych.
Ode mnie tyle. Jeśli macie coś do
dodania na temat odcinka albo tego, na ile serial się zestarzał pod względem
przedstawiania ludzkiej seksualności, zapraszam do sekcji komentarzy.
***
S02E04 – Material Fran
W tym odcinku Fran bierze pod
uwagę możliwość zostania sugar baby starego milionera. Wszystko zaczyna się,
gdy na spotkaniu dla inwestorek zorganizowanym przez C.C. Fran rozpoznaje swoją
koleżankę ze szkoły, Kathy. Kathy ustawiła się w życiu, biorąc ślub z bogatym
facetem, i chce się podzielić swoim szczęściem z Fran, swatając ją z przyjacielem
swojego męża. Problem jest tylko taki, że mówimy o dwójce staruszków.
Fran ma dylemat. Nie chce być w
związku dla pieniędzy z tak dużo starszym od siebie mężczyzną, który w dodatku
nie wydaje się być zainteresowany poznaniem jej osobowości, ale kuszą ją droga
biżuteria i loty prywatnym odrzutowcem. Bohaterka dochodzi do wniosku, że taka
relacja jest jedna pusta i zwraca prezenty milionerowi, zachowując sobie jednak
jeden diamentowy naszyjnik, bo hajs to hajs.
Podoba mi się, że rozterek Fran
nie pokazano jako oburzającej chciwości. Wiele osób, dostając podobną ofertę od
milionera, któremu być może nie zostało wiele lat życia, co najmniej by ją
rozważyło, zwłaszcza mając takie perspektywy życiowe jak wywodząca się z
niezamożnej rodziny i niewykształcona Fran. Ostatecznie stwierdziła, że to nie
dla niej, ale nie oceniała Kathy. Zresztą jak bardzo styl życia sugar baby
różni się od planu, który wpoiła jej matka i który Fran wciąż stara się
zrealizować – przecież ona i tak nic innego nie robi, tylko stara się wyrwać
kogoś, kto będzie ją utrzymywał.
W tle przewija się też wątek
koncertu rockowego, na który bilety załatwia Maggie Max – przez niego
paradoksalnie to Fran czuje się staro, bo to nie muzyka jej pokolenia. Ze
starzeniem się, czy może raczej dorastaniem zmaga się też Gracie, która zostaje
zaproszona na piżama party, ale nie chce brać ze sobą misia w obawie, że
zostanie wyśmiana. Uczy się spać bez niego, jednak niepotrzebnie, ponieważ
okazuje się, że wszystkie inne dzieci przyniosły pluszaki.
Sama historia opowiedziana w odcinku jest w porządku, ale trochę do życzenia pozostawia humor, bo niekoniecznie rozbawiły mnie żarty o tym jak stary jest milioner, z którym umawia się Fran, albo Niles dodający mnóstwo tłuszczu do przekąsek na spotkanie inwestorek, gdy C.C. mówiła, że sobie tego nie życzą.
***
S02E05 – Curse of the Grandmas
Fran zajmuje się zastępem zuchów,
do którego należy Gracie. Dziewczynki odwiedzają dom opieki, gdzie rezydują
przypisane im babcie. Gracie niestety ma pecha, ponieważ okazuje się, że
staruszka, z którą miała spędzić czas, umarła. Następna przypisana jej babcia
również umiera, przez co Gracie nabiera przekonania, że jest przeklęta. Fran,
by dowieść, że w żadną klątwę nie wierzy, użycza jej własnej babci, Yetty.
Najpierw Yetta podejmuje próbę ucieczki, ale po chwili zgadza się zostać babcią
Gracie.
Na tle historii Gracie Fran
przeżywa fakt, że pracodawca zapomniał o pierwszej rocznicy jej zatrudnienia
oraz że pojawiają się liczne oferty podkupienia Nilesa, a jej nikt nie
proponuje zmiany miejsca pracy. Ogólnie mówiąc, Fran czuje się niedoceniona. Max
nie wie, dlaczego Fran jest na niego zła, ale po tym, jak Niles uświadamia mu,
w czym problem, chce jej coś kupić, chociaż wie, że w wieczór rocznicy nie będzie
go w domu – wybiera się na galę rozdania nagród, ponieważ on i C.C. zostali
nominowani. Gala jest transmitowana w telewizji, więc Max składa życzenia
podczas mowy po odebraniu nagrody i wszyscy są zadowoleni. Wszyscy poza C.C.,
która z zazdrości mdleje i tłucze statuetkę. A jeśli chodzi o brak ofert
podkupienia Fran, Max mówi, że to dlatego, że żadna żona nie chciałaby tak
atrakcyjnej kobiety kręcącej się dookoła jej męża. Fran dowiaduje się, że
wymyślił to na poczekaniu, ale komplement pozostaje komplementem.
Trochę dziwne jest to, że w dwóch
scenach widzimy, że Brighton i Maggie szykują dla Fran prezent na rocznicę, ale
odcinek o tym zapomina. Do pewnego momentu można się domyślać, że być może Max
zapomniał o rocznicy, ale wychowankowie pamiętali i to właśnie podniesie Fran
na duchu, ale nie, te sceny służą tylko żartom polegającym na tym, że dzieci
doskonale wiedzą, że Fran wie, że to o jej preferencje co do prezentu pytają,
nie zmyślonego kolegi. Podobnie urwany wydaje mi się tytułowy wątek dotyczący
babci, bo koniec końców wprowadzenie Yetty służyło temu, by zaczęła doradzać
Fran w sprawie jej relacji z szefem (myśląc, że chodzi o męża). Wątki dzieci
zostały poświęcone w imię skupienia ładunku emocjonalnego odcinka na tym, że
Max zrobił dla Fran coś miłego.
Bywały zabawniejsze odcinki,
bywały też lepiej napisane. Plusem jest obecność Yetty, która jest gwiazdą
każdej sceny ze swoim udziałem bez względu na to, czy te sceny miały sens.
***
S02E06 – The Nanny Napper
Fran jedzie z dzieciakami metrem, ponieważ
ulice są nieprzejezdne z powodu marszu równości. Podróż pociągiem jest dla nich
przygodą, bo ojciec normalnie nie pozwala im używać tego środka komunikacji.
Mają okazję zanurzyć się w świat klas niższych: stają się świadkami próby
napaści na Fran i spotykają stereotypową biedną imigrantkę z Europy Wschodniej*.
Fran chce pomóc Słowiance i bierze
na ręce jej dziecko, nie zauważa jednak, kiedy kobieta wysiada. Zostaje z
niemowlakiem na rękach, przekonana, że matka porzuciła dziecko. Policja nie
odbiera, a dojazd do komisariatu jest utrudniony z powodu marszu, więc
Sheffieldowie zajmują się chłopcem. Gdy włączają telewizję, okazuje się, że
Fran jest poszukiwana jako porywaczka. W komisariacie mimo że kobiety mówią w
różnych językach, dogadują się za pomocą odniesienia do znanego im obu tekstu
kultury – „Żaru młodości”. Policjant zajmujący się sprawą również zna fabułę
telenoweli, więc sprawę udaje się wyjaśnić, a zarzuty wycofać.
Wiele żartów w odcinku wywołało we
mnie mniejszy lub większy dyskomfort. Żarty o uczestnikach marszu nie wydają mi
się w założeniu nienawistne, ale czuć dystans, który bohaterowie celowo tworzą
między sobą a queerowymi osobami. Humor oparty na stygmatyzowaniu pracy
seksualnej do mnie nie trafił. Nadzieja Fran, że rewizję osobistą zrobi jej
policjant, który jej się podobał, a następnie robienie żartu z tego, że czuła
się naruszona przeszukaniem wykonanym przez surową policjantkę, wywołało u mnie
uniesienie brwi na dwa różne sposoby: najpierw przez seksualizowanie tego
rodzaju czynności, a później przez robienie komedii z nadużycia, którego w
odczuciu Fran dopuściła się policjantka.
Wszystko to w połączeniu z
nieciekawą reprezentacją Słowian sprawia, że odcinek uznaję za co najwyżej
średni, głównie dzięki śmiesznemu zakończeniu nieporozumienia.
*Określam ją w tak ogólny sposób,
ponieważ trudno ustalić, skąd pochodziła. Na koniec odcinka okazuje się, że jej
dziecko nosi polskie imię Zbigniew, ale kobieta nie mówiła po polsku (IMDb
określa ją jako Rosjankę). Mogła mieć mieszane pochodzenie, ale myślę, że
bardziej prawdopodobne jest, że twórcy serialu wsadzili wszystkich Słowian do
jednego worka.
***
S02E07 – A Star Is Unborn
Fran otrzymuje od jednego ze
znajomych Maxa ze świata teatru propozycję zagrania Julii w nietypowej
adaptacji tragedii Szekspira. W tej wersji po zakończeniu akcji oryginalnego
dramatu śledzimy losy zakochanych w niebie, dokonano też innych zmian, które
według słów reżysera mają ulepszyć historię.
Max i Niles oceniają umiejętności
aktorskie Fran jako bardzo niskie i nie rozumieją, co takiego zobaczył w niej reżyser,
ale mimo to starają się pomóc jej w przygotowaniach do podjęcia roli,
odgrywając z nią sceny i dzieląc się poradami. Fran i Max mają swój moment
podczas jednej z prób, gdy dają się ponieść i zaczynają się całować. Ich
dynamika w tym odcinku waha się pomiędzy parą podkochujących się nastolatków i
starym małżeństwem. Widać, że podobne ciągnące się w nieskończoność zaloty były
tematem ogranym i w latach dziewięćdziesiątych, bo mam wrażenie, że cały ten
wątek jest bardzo świadomy konwencji i bardziej z tego powodu rozrywkowy niż
dlatego, żebym jakoś szczególnie kibicowała tej parze.
C.C. udaje się dowiedzieć, że reżyser
wybrał Fran, ponieważ uważa ją za beztalencie – sztuka ma być klapą, bo dzięki
temu będzie można jej koszty odpisać od podatku. Gdy otaczają nas sequele i
jakieś dziwaczne przeróbki już opowiedzianych historii oraz co chwila pojawia
się wiadomość o tym, że jakaś wytwórnia usuwa seriale z platform
streamingowych, żeby odpisać je sobie od podatku, ten wątek wypada zaskakująco
świeżo.
Max stara się ostrzec Fran, że
została wybrana na kozła ofiarnego, ale zanim udaje mu się dojść do głosu, ona
sama stwierdza, że pewnie chce ją namówić, by rzuciła aktorstwo, bo dzieci
cierpią na jej nieobecności w domu i przyznaje mu rację. Max nie zaprzecza i
tak właśnie bez uciekania się do szczerości bezboleśnie udaje się uratować Fran
przed kompromitacją. Zastanawiam się tylko, czy sztuka naprawdę odniosłaby
porażkę finansową, ponieważ gra aktorska Fran była tak śmiesznie zła, że aż wnosiła
dramat na nowy poziom. Jestem pewna, że dałoby się obronić show jakąś
awangardową interpretacją.
Co ciekawe mamy w tym odcinku
element reprezentacji osób LGBT+. Gdy jedna z aktorek mówi, że przespała się z
reżyserem, by zdobyć angaż, to samo mówi aktor w roli Romea. Teraz wiemy, że
osoby biseksualne mogą nadużywać swojej władzy tak samo jak heteroseksualne.
Jeśli miałabym się do czegoś
przyczepić, to do przewijającego się w tle wątku Maggie, która chce uzyskać
zgodę ojca na wyjazd do Hamptons, bo jego zakończenie jest bardzo miałkie, oraz
do niektórych może aż zbyt oczywistych żartów odnoszących się do Szekspira.
Poza tym odcinek jest całkiem zabawny i mogę go polecić.
S02E08 – Pishke Business
Fran oprowadza po domu Sheffieldów
drużynę kanasty swojej matki. Widok pracownicy organizującej dla krewnych i
znajomych wycieczkę po domu pracodawcy jest zabawny, a najśmieszniejsze jest
to, że wszyscy mieszkańcy są tak przyzwyczajeni do poufałego zachowania Fran,
że traktują to jako coś zwyczajnego.
Max akurat gości aktora mającego
zagrać w spektaklu, o którego wystawieniu marzy od początku kariery. Ten aktor
to Ben Vereen, za którym szaleją członkinie drużyny kanasty (chociaż one
szaleją chyba za każdym znanym nazwiskiem). Kobiety zgłaszają się jako pierwsze
inwestorki – chcą pomnożyć pieniądze zarobione na turniejach.
Więcej pieniędzy ma do
zaoferowania kolejny inwestor. W tej roli Wallace Shawn – jest dla mnie trochę
mylące, że w jednym odcinku mamy dwa występy gościnne opierające się na różnych
zasadach. Którzy aktorzy istnieją naprawdę w świecie „Pomocy domowej”?
Inwestor zbił majątek na wywożeniu
śmieci, a do show-biznesu wchodzi, by nadużywać swojej pozycji i narzucać się
partnerkom biznesowym. W biznesie śmieciowym nie było dla niego dość kobiet,
które mógłby stawiać w niekomfortowej sytuacji. Jego pierwotny plan zakładał
napastowanie C.C., z którą rozmawiał przez telefon, ale ta pobiła go parasolką,
przekonana, że bije turystę kradnącego jej taksówkę, więc zamiast niej zostaje
mu podsunięta Fran udająca C.C., by pobicie nie wpłynęło negatywnie na decyzje
inwestycyjne.
Inwestor nalega, by przekazanie
czeku nastąpiło w mieszkaniu C.C. i łatwo się domyślić, jakie ma zamiary. Max
zaczyna się czuć dziwnie z całą sprawą i idzie na miejsce, mimo że nie był
zaproszony, ale gdy chowająca się w szafie prawdziwa C.C. mówi mu, że inwestor
podwoił oferowaną sumę, chowa się w szafie razem z nią. Inwestor proponuje
Fran, by olali Maxa i zrobili biznes we dwoje. Fran oburza się takim
potraktowaniem jej szefa i zaczyna go wychwalać. Podsłuchujący Max usłyszawszy
jej słowa wychodzi z szafy i wygania inwestora.
Zakończenie wątku inwestycji pieniędzy
wygranych na turniejach kanasty jest takie, że Fran boi się powiedzieć matce,
że z przedstawienia nici, ale Max ogłasza, że zachęcony jej komplementami
zdecydował się sam zainwestować w sztukę, mimo że nigdy wcześniej tego nie
robił, uważając swoje przedsięwzięcia za zbyt ryzykowne, więc umowa biznesowa
dalej stoi.
Zachowanie Maxa, który czuł się
niezręcznie ze stręczeniem niani, ale nie na tyle, by przerwać proceder przed
tym, jak inwestor próbował go wykolegować, jest co najmniej godne krytyki. Na
miejscu Fran poważnie zastanowiłabym się nad wyborem tego faceta do swojego
wątku romantycznego, ale z drugiej strony wśród nowojorskich milionerów kogo ma
jeszcze do wyboru poza okropnym śmieciarzem, Donaldem Trumpem i mr. Bigiem?
Z plusów odcinka Fran wspomina o
kolejnych członkach swojej niesamowitej rodziny, co zwykle nudzi Maxa, ale mnie
bawi. Tym razem poznajemy urologa, który operował sam siebie, i ciocię, w
której uchu objawiła się Maryja. Do minusów należy całość głównego wątku, który
prowadzi do kilku śmiesznych sytuacji, ale ogląda się go raczej niekomfortowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz