poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Moje opinie na temat nie wszystkich odcinków drugiej serii „Pomocy domowej”

Posty były oryginalnie publikowane tutaj.

***




S02E01 – Fran Lite

Wakacje się kończą i dzieci wracają do szkoły. Dla Fran i Nilesa to prawdziwe święto, dzieciaki mają jednak mają swoje problemy. Maggie boi się, że zbyt dużo urosła w wakacje i zostanie wyśmiana, Brighton zaś martwi się faktem, że jest niższy od kolegów z klasy. Fran mówi Maggie, że wygląda dobrze i żeby się nie przejmowała, bo w szkołach ostatnio wyśmiewa się nie wysokie dziewczyny, a te śmierdzące. Sprawa Brightona ciągnie się przez cały odcinek – żart polega na tym, że Fran na początku źle zrozumiała chłopaka i myślała, że ma kompleksy na punkcie długości penisa, przez co zaalarmowała Maxa i oboje próbowali z nim rozmawiać, niezręcznie krążąc dookoła tematu. Gdy okazuje się, że chodziło o wzrost, Fran uspokaja Brightona, wyjaśniając, że niektórzy chłopcy rosną później.

Drugi wątek dotyczy powrotu Maxa do randkowania. Wyszła nowa lista najbardziej pożądanych kawalerów, na której Max zajmuje trzecie miejsce, mimo że nawet nie jest kawalerem, a wdowcem. To prowokuje rozmowę na temat tego, że od śmierci żony Maxa minęło dość lat, by pomyślał o wejściu w nowy związek. Max mówi, że nie jest zainteresowany, ale zmienia zdanie, gdy poznaje kobietę w klubie, do którego wyciągnęły go Fran i Val. Kobieta okazuje się stylem, zachowaniem i głosem do złudzenia przypominać Fran, co zdaje się zauważać tylko Niles. Kamerdyner próbuje uświadomić szefowi, że być może to, czego szuka, jest tuż pod jego nosem. Max nie rozumie, o co mu chodzi, ale na koniec odcinka zrywa znajomość, ponieważ czegoś mu brakowało. Cieszy się jednak, że się przełamał i otworzył na potencjalną nową miłość.

Sposoby Fran na pocieszenie dzieci mających problem ze swoim wzrostem nie były pozbawione wad. Co jeśli dzieci jednak będą się śmiały ze wzrostu Maggie? Co jeśli Brighton jednak nie urośnie? Będzie musiała wymyślić coś innego. Nie wiem, jak to jest być niskim facetem, ale jako wysoka kobieta mogę powiedzieć, że w czasach szkolnych na pewno więcej mi dał przekaz, że z moim wzrostem nic nie jest nie tak, niż dawanie mi nadziei, że być może nikt nie wyśmieje mojego wyglądu – bo to sugeruje, że jest to coś wartego wyśmiania. Dzięki takiemu podejściu uważałam, że gdy ktoś czepiał się mojego wzrostu, to świadczyło tylko o nim.

W odcinku mamy kilka żartów odnoszących się do kobiecych fantazji i masturbacji, które moim zdaniem i z perspektywy czasu nie brzmią źle. Brzmią, jakby dla Fran to był zupełnie zwyczajny temat, co mi się podoba. Trochę gorzej za to z żartem, że Max jest tak naiwny, że kobieta, którą poznał w klubie, może okazać się RuPaulem.

Ode mnie to tyle. Jakie jest wasze zdanie o odcinku?

***



S02E02 – The Playwright

W odcinku poruszono temat szantażu emocjonalnego za pomocą samobójstwa. Nie obrażę się, jeśli z tego powodu ktoś pominie post.

Brighton pracuje nad szkolnym projektem z nielubianą kujonką, która chciałaby wybrać się z nim na szkolną dyskotekę. Trochę za namową Fran, trochę z troski o swoją ocenę, Brighton przełamuje niechęć i się z nią umawia. Gdy jednak koleżanka wspomina przy kolegach Brightona na szkolnym korytarzu o ich wspólnym wyjściu na imprezę, ten zawstydzony kłamie, że o niczym nie wie.

Fran, która widziała zdarzenie, w drodze powrotnej wyjaśnia wychowankowi, jak okrutne było jego zachowanie. Na nieszczęście dla autorytetu dydaktycznego Fran kierowca taksówki okazuje się dzieciakiem, którego ona wraz z resztą szkoły dręczyła w liceum.

Kiedyś kierowca stanął na gzymsie i szantażował Fran, mówiąc, że skoczy, jeśli się z nim nie umówi. Fran się zgodziła, ale randka nigdy nie miała miejsca. Kierowca wspólnie z Brightonem przekonują Fran, że w takim wypadku musi poświęcić swój zbliżający się dzień wolny na ten cel. Brighton oczywiście chce się w ten sposób zemścić za pouczanie go.

Na randce kierowca zachowuje się niezdarnie i dosyć obciachowo, bo nie wiem, jak inaczej określić przynoszenie do restauracji własnych koralikowych mat na krzesła. Wzbudza też niepokój Fran, gdy wręcza jej cień do powiek, który przed laty skonfiskowała jej nauczycielka. Jedyny udany moment spotkania to wspólny taniec hustle, niestety po nim następują… oświadczyny. Gdy Fran je odrzuca, kierowca staje na gzymsie i znów szantażuje Fran samobójstwem.

Fran oczywiście nie chce, żeby kierowca się zabił, ale nie chce też wybierać się z nim na drugą randkę ani uprawiać z nim seksu, a takie są jego żądania. Fran szuka innych rzeczy poza uczuciem do niej, które trzymają kierowcę przy życiu, i udaje jej się wynegocjować, że Max przeczyta sztukę teatralną jego autorstwa. Ku zaskoczeniu wszystkich Maxowi sztuka się naprawdę podoba. Kierowca tak się ekscytuje, że spada z gzymsu, ale nie ginie, tylko wpada do śmietnika.

Brighton niechętnie zabiera na dyskotekę kujonkę, którą Fran uczesała i umalowała tak, że wygląda pięknie, co ma być nagrodą za to, że Brighton zachował się właściwie. Robienie z kujonek piękności, zdejmując im okulary i rozpuszczając warkocze, to durna klisza, ale w jakiś smutny sposób jest to odpowiednie zakończenie odcinka, w którym postaci traktują randki jak transakcje. Szkoda mi dziewczyny, bo umówiła się z typem, który najpierw chciał z nią wyjść na dyskotekę, żeby wykonała za niego pracę w grupie, a potem bo jednak nie musiał się za nią wstydzić przed kolegami (a pewnie nawet mógł zaszpanować).

Jeśli chodzi o kierowcę, to przykro mi, że padł ofiarą dręczenia ze strony rówieśników, ale stosowanie tego rodzaju szantaży to nie jest sposób na budowę relacji romantycznych ani żadnych innych. Fabularnie Fran jest współwinna doprowadzenia go do stanu psychicznego, w którym wydaje mu się to sensownym posunięciem, i szantaż jest dla niej karą, a jednocześnie okazją, by naprawiła błąd, dając kierowcy szansę na realizację swojego teatralnego marzenia, ale moim zdaniem rozwiązania leży poza fabularnym schematem zbrodni i kary Fran. Mogą wystawić jego sztukę i bohaterka poczuje się lepiej, ale ten typ dalej będzie potrzebował terapii.

Ode mnie to tyle o odcinku, czekam na wasze komentarze.

***



S02E03 – Everybody Needs a Bubby

Yetta, babcia Fran, potrzebuje tymczasowego schronienia z powodu problemów z termitami w domu opieki. Staje na tym, że zatrzymuje się w domu Sheffieldów i można by powiedzieć, że dzięki temu humor oparty na równicach klasowych zostaje wzbogacony o różnicę pokoleniową, tylko że to nie do końca prawda, bo żarty wniesione przez Yettę do odcinka odpierają się prawie wyłącznie na jej problemach z pamięcią. Na szczęście „prawie” jest kluczowe, ponieważ zabawniej robi się, gdy komedia skupia się na innej jej cesze – braku zahamowań.

Max jest konserwatywnym ojcem pilnującym, by jego nastoletnia córka nie wchodziła w intymne relacje, zanim on nie wyda na to zgody. Nie podoba mu się nawet, gdy Maggie za długo całuje się z chłopakiem na ganku. Z tego powodu niepokoi go wpływ, jaki na dzieci może mieć obecność wyzwolonej seksualnie Yetty, która zaraz po znalezieniu się u Sheffieldów sprowadziła sobie pod dach gospodarzy kochanka. Max wpada w szał, gdy dowiaduje się, że Yetta poradziła Maggie, by żyła tak, jakby następnego dnia miała zginąć, i zachodzi w głowę, do czego w takim razie dojdzie między nią a jej chłopakiem na pikniku, na który pozwolił jej się wybrać przekonany przez Fran, że jest zbyt zaborczy.

Okazuje się, że Yetta wcale nie udzieliła tej porady Maggie, ale Gracie (która od początku odcinka martwiła się, że za rok nastąpi koniec świata, bo tak jej wkręcił Brighton), a Maggie opowiadała coś o tym, że nikt nie kupi krowy, gdy dostaje mleko za darmo. Maggie i tak nie miała zamiaru uprawiać seksu, ponieważ nie czuje się gotowa, do tego wolałaby porozmawiać z Fran, zanim podejmie ten krok.

Sprawa kończy się tak, że Fran radzi Maggie, by wstrzymała się z seksem do czasu, aż przynajmniej będzie zaręczona (sama Fran, jak wiemy, wcale się nie stosowała do tej porady), mówiąc tak naprawdę innymi słowami to samo co Yetta, której poradę wyśmiała. Wychodzi również na to, że zgadza się z Maxem, z którym cały odcinek miała konflikt na tle jego traktowania córki. Wiadomo, może tak mówić, bo zna poglądy szefa i nie chce mieć kłopotów, ale trochę dziwnie na koniec odcinka zobaczyć, jak udziela Maggie tak samo konserwatywnej porady jak Max, któremu przez cały odcinek mówiła, że musi pozwolić córce dorosnąć i odpuścić ze stawaniem na drodze jej rozwojowi seksualnemu.

W moim odczuciu odcinek bazuje na założeniu, że będę przejęta faktem, że dwójka nastolatków może uprawiać seks. Nie jestem. To nie jedyna różnica w podejściu do seksu miedzy mną a twórcami odcinka, ponieważ w pewnym momencie Niles, by dopiec C.C., wspomina o tym, że osiemdziesięcioletnia Yetta zaruchała, a ona nie. Nie wierzę w jakąś hierarchię atrakcyjności ludzi i w to, że dostęp do seksu jest nagrodą za bycie pięknym i młodym. To ten sam żart co nieustanne nabijanie się w serialu z panien, bo jak nie udało się wyrwać męża, to oznaka, że coś jest z kobietą nie tak. I nie powiem, że wszystkie te poglądy na seks są zwyczajnie przestarzałe, bo i współcześnie jest pełno ludzi głoszących, że tylko abstynencja seksualna jest drogą do zbudowania szczęśliwego związku i że wartość ludzi można ocenić po tym, z kim uprawiają seks. Chciałabym powiedzieć, że to archaiczne problemy z lat dziewięćdziesiątych.

Ode mnie tyle. Jeśli macie coś do dodania na temat odcinka albo tego, na ile serial się zestarzał pod względem przedstawiania ludzkiej seksualności, zapraszam do sekcji komentarzy.

***



S02E04 – Material Fran

W tym odcinku Fran bierze pod uwagę możliwość zostania sugar baby starego milionera. Wszystko zaczyna się, gdy na spotkaniu dla inwestorek zorganizowanym przez C.C. Fran rozpoznaje swoją koleżankę ze szkoły, Kathy. Kathy ustawiła się w życiu, biorąc ślub z bogatym facetem, i chce się podzielić swoim szczęściem z Fran, swatając ją z przyjacielem swojego męża. Problem jest tylko taki, że mówimy o dwójce staruszków.

Fran ma dylemat. Nie chce być w związku dla pieniędzy z tak dużo starszym od siebie mężczyzną, który w dodatku nie wydaje się być zainteresowany poznaniem jej osobowości, ale kuszą ją droga biżuteria i loty prywatnym odrzutowcem. Bohaterka dochodzi do wniosku, że taka relacja jest jedna pusta i zwraca prezenty milionerowi, zachowując sobie jednak jeden diamentowy naszyjnik, bo hajs to hajs.

Podoba mi się, że rozterek Fran nie pokazano jako oburzającej chciwości. Wiele osób, dostając podobną ofertę od milionera, któremu być może nie zostało wiele lat życia, co najmniej by ją rozważyło, zwłaszcza mając takie perspektywy życiowe jak wywodząca się z niezamożnej rodziny i niewykształcona Fran. Ostatecznie stwierdziła, że to nie dla niej, ale nie oceniała Kathy. Zresztą jak bardzo styl życia sugar baby różni się od planu, który wpoiła jej matka i który Fran wciąż stara się zrealizować – przecież ona i tak nic innego nie robi, tylko stara się wyrwać kogoś, kto będzie ją utrzymywał.

W tle przewija się też wątek koncertu rockowego, na który bilety załatwia Maggie Max – przez niego paradoksalnie to Fran czuje się staro, bo to nie muzyka jej pokolenia. Ze starzeniem się, czy może raczej dorastaniem zmaga się też Gracie, która zostaje zaproszona na piżama party, ale nie chce brać ze sobą misia w obawie, że zostanie wyśmiana. Uczy się spać bez niego, jednak niepotrzebnie, ponieważ okazuje się, że wszystkie inne dzieci przyniosły pluszaki.

Sama historia opowiedziana w odcinku jest w porządku, ale trochę do życzenia pozostawia humor, bo niekoniecznie rozbawiły mnie żarty o tym jak stary jest milioner, z którym umawia się Fran, albo Niles dodający mnóstwo tłuszczu do przekąsek na spotkanie inwestorek, gdy C.C. mówiła, że sobie tego nie życzą.

***



S02E05 – Curse of the Grandmas

Fran zajmuje się zastępem zuchów, do którego należy Gracie. Dziewczynki odwiedzają dom opieki, gdzie rezydują przypisane im babcie. Gracie niestety ma pecha, ponieważ okazuje się, że staruszka, z którą miała spędzić czas, umarła. Następna przypisana jej babcia również umiera, przez co Gracie nabiera przekonania, że jest przeklęta. Fran, by dowieść, że w żadną klątwę nie wierzy, użycza jej własnej babci, Yetty. Najpierw Yetta podejmuje próbę ucieczki, ale po chwili zgadza się zostać babcią Gracie.

Na tle historii Gracie Fran przeżywa fakt, że pracodawca zapomniał o pierwszej rocznicy jej zatrudnienia oraz że pojawiają się liczne oferty podkupienia Nilesa, a jej nikt nie proponuje zmiany miejsca pracy. Ogólnie mówiąc, Fran czuje się niedoceniona. Max nie wie, dlaczego Fran jest na niego zła, ale po tym, jak Niles uświadamia mu, w czym problem, chce jej coś kupić, chociaż wie, że w wieczór rocznicy nie będzie go w domu – wybiera się na galę rozdania nagród, ponieważ on i C.C. zostali nominowani. Gala jest transmitowana w telewizji, więc Max składa życzenia podczas mowy po odebraniu nagrody i wszyscy są zadowoleni. Wszyscy poza C.C., która z zazdrości mdleje i tłucze statuetkę. A jeśli chodzi o brak ofert podkupienia Fran, Max mówi, że to dlatego, że żadna żona nie chciałaby tak atrakcyjnej kobiety kręcącej się dookoła jej męża. Fran dowiaduje się, że wymyślił to na poczekaniu, ale komplement pozostaje komplementem.

Trochę dziwne jest to, że w dwóch scenach widzimy, że Brighton i Maggie szykują dla Fran prezent na rocznicę, ale odcinek o tym zapomina. Do pewnego momentu można się domyślać, że być może Max zapomniał o rocznicy, ale wychowankowie pamiętali i to właśnie podniesie Fran na duchu, ale nie, te sceny służą tylko żartom polegającym na tym, że dzieci doskonale wiedzą, że Fran wie, że to o jej preferencje co do prezentu pytają, nie zmyślonego kolegi. Podobnie urwany wydaje mi się tytułowy wątek dotyczący babci, bo koniec końców wprowadzenie Yetty służyło temu, by zaczęła doradzać Fran w sprawie jej relacji z szefem (myśląc, że chodzi o męża). Wątki dzieci zostały poświęcone w imię skupienia ładunku emocjonalnego odcinka na tym, że Max zrobił dla Fran coś miłego.

Bywały zabawniejsze odcinki, bywały też lepiej napisane. Plusem jest obecność Yetty, która jest gwiazdą każdej sceny ze swoim udziałem bez względu na to, czy te sceny miały sens.

***



S02E06 – The Nanny Napper

Fran jedzie z dzieciakami metrem, ponieważ ulice są nieprzejezdne z powodu marszu równości. Podróż pociągiem jest dla nich przygodą, bo ojciec normalnie nie pozwala im używać tego środka komunikacji. Mają okazję zanurzyć się w świat klas niższych: stają się świadkami próby napaści na Fran i spotykają stereotypową biedną imigrantkę z Europy Wschodniej*.

Fran chce pomóc Słowiance i bierze na ręce jej dziecko, nie zauważa jednak, kiedy kobieta wysiada. Zostaje z niemowlakiem na rękach, przekonana, że matka porzuciła dziecko. Policja nie odbiera, a dojazd do komisariatu jest utrudniony z powodu marszu, więc Sheffieldowie zajmują się chłopcem. Gdy włączają telewizję, okazuje się, że Fran jest poszukiwana jako porywaczka. W komisariacie mimo że kobiety mówią w różnych językach, dogadują się za pomocą odniesienia do znanego im obu tekstu kultury – „Żaru młodości”. Policjant zajmujący się sprawą również zna fabułę telenoweli, więc sprawę udaje się wyjaśnić, a zarzuty wycofać.

Wiele żartów w odcinku wywołało we mnie mniejszy lub większy dyskomfort. Żarty o uczestnikach marszu nie wydają mi się w założeniu nienawistne, ale czuć dystans, który bohaterowie celowo tworzą między sobą a queerowymi osobami. Humor oparty na stygmatyzowaniu pracy seksualnej do mnie nie trafił. Nadzieja Fran, że rewizję osobistą zrobi jej policjant, który jej się podobał, a następnie robienie żartu z tego, że czuła się naruszona przeszukaniem wykonanym przez surową policjantkę, wywołało u mnie uniesienie brwi na dwa różne sposoby: najpierw przez seksualizowanie tego rodzaju czynności, a później przez robienie komedii z nadużycia, którego w odczuciu Fran dopuściła się policjantka.

Wszystko to w połączeniu z nieciekawą reprezentacją Słowian sprawia, że odcinek uznaję za co najwyżej średni, głównie dzięki śmiesznemu zakończeniu nieporozumienia.

 

*Określam ją w tak ogólny sposób, ponieważ trudno ustalić, skąd pochodziła. Na koniec odcinka okazuje się, że jej dziecko nosi polskie imię Zbigniew, ale kobieta nie mówiła po polsku (IMDb określa ją jako Rosjankę). Mogła mieć mieszane pochodzenie, ale myślę, że bardziej prawdopodobne jest, że twórcy serialu wsadzili wszystkich Słowian do jednego worka.

***



S02E07 – A Star Is Unborn

Fran otrzymuje od jednego ze znajomych Maxa ze świata teatru propozycję zagrania Julii w nietypowej adaptacji tragedii Szekspira. W tej wersji po zakończeniu akcji oryginalnego dramatu śledzimy losy zakochanych w niebie, dokonano też innych zmian, które według słów reżysera mają ulepszyć historię.

Max i Niles oceniają umiejętności aktorskie Fran jako bardzo niskie i nie rozumieją, co takiego zobaczył w niej reżyser, ale mimo to starają się pomóc jej w przygotowaniach do podjęcia roli, odgrywając z nią sceny i dzieląc się poradami. Fran i Max mają swój moment podczas jednej z prób, gdy dają się ponieść i zaczynają się całować. Ich dynamika w tym odcinku waha się pomiędzy parą podkochujących się nastolatków i starym małżeństwem. Widać, że podobne ciągnące się w nieskończoność zaloty były tematem ogranym i w latach dziewięćdziesiątych, bo mam wrażenie, że cały ten wątek jest bardzo świadomy konwencji i bardziej z tego powodu rozrywkowy niż dlatego, żebym jakoś szczególnie kibicowała tej parze.

C.C. udaje się dowiedzieć, że reżyser wybrał Fran, ponieważ uważa ją za beztalencie – sztuka ma być klapą, bo dzięki temu będzie można jej koszty odpisać od podatku. Gdy otaczają nas sequele i jakieś dziwaczne przeróbki już opowiedzianych historii oraz co chwila pojawia się wiadomość o tym, że jakaś wytwórnia usuwa seriale z platform streamingowych, żeby odpisać je sobie od podatku, ten wątek wypada zaskakująco świeżo.

Max stara się ostrzec Fran, że została wybrana na kozła ofiarnego, ale zanim udaje mu się dojść do głosu, ona sama stwierdza, że pewnie chce ją namówić, by rzuciła aktorstwo, bo dzieci cierpią na jej nieobecności w domu i przyznaje mu rację. Max nie zaprzecza i tak właśnie bez uciekania się do szczerości bezboleśnie udaje się uratować Fran przed kompromitacją. Zastanawiam się tylko, czy sztuka naprawdę odniosłaby porażkę finansową, ponieważ gra aktorska Fran była tak śmiesznie zła, że aż wnosiła dramat na nowy poziom. Jestem pewna, że dałoby się obronić show jakąś awangardową interpretacją.

Co ciekawe mamy w tym odcinku element reprezentacji osób LGBT+. Gdy jedna z aktorek mówi, że przespała się z reżyserem, by zdobyć angaż, to samo mówi aktor w roli Romea. Teraz wiemy, że osoby biseksualne mogą nadużywać swojej władzy tak samo jak heteroseksualne.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do przewijającego się w tle wątku Maggie, która chce uzyskać zgodę ojca na wyjazd do Hamptons, bo jego zakończenie jest bardzo miałkie, oraz do niektórych może aż zbyt oczywistych żartów odnoszących się do Szekspira. Poza tym odcinek jest całkiem zabawny i mogę go polecić.

***



S02E08 – Pishke Business

Fran oprowadza po domu Sheffieldów drużynę kanasty swojej matki. Widok pracownicy organizującej dla krewnych i znajomych wycieczkę po domu pracodawcy jest zabawny, a najśmieszniejsze jest to, że wszyscy mieszkańcy są tak przyzwyczajeni do poufałego zachowania Fran, że traktują to jako coś zwyczajnego.

Max akurat gości aktora mającego zagrać w spektaklu, o którego wystawieniu marzy od początku kariery. Ten aktor to Ben Vereen, za którym szaleją członkinie drużyny kanasty (chociaż one szaleją chyba za każdym znanym nazwiskiem). Kobiety zgłaszają się jako pierwsze inwestorki – chcą pomnożyć pieniądze zarobione na turniejach.

Więcej pieniędzy ma do zaoferowania kolejny inwestor. W tej roli Wallace Shawn – jest dla mnie trochę mylące, że w jednym odcinku mamy dwa występy gościnne opierające się na różnych zasadach. Którzy aktorzy istnieją naprawdę w świecie „Pomocy domowej”?

Inwestor zbił majątek na wywożeniu śmieci, a do show-biznesu wchodzi, by nadużywać swojej pozycji i narzucać się partnerkom biznesowym. W biznesie śmieciowym nie było dla niego dość kobiet, które mógłby stawiać w niekomfortowej sytuacji. Jego pierwotny plan zakładał napastowanie C.C., z którą rozmawiał przez telefon, ale ta pobiła go parasolką, przekonana, że bije turystę kradnącego jej taksówkę, więc zamiast niej zostaje mu podsunięta Fran udająca C.C., by pobicie nie wpłynęło negatywnie na decyzje inwestycyjne.

Inwestor nalega, by przekazanie czeku nastąpiło w mieszkaniu C.C. i łatwo się domyślić, jakie ma zamiary. Max zaczyna się czuć dziwnie z całą sprawą i idzie na miejsce, mimo że nie był zaproszony, ale gdy chowająca się w szafie prawdziwa C.C. mówi mu, że inwestor podwoił oferowaną sumę, chowa się w szafie razem z nią. Inwestor proponuje Fran, by olali Maxa i zrobili biznes we dwoje. Fran oburza się takim potraktowaniem jej szefa i zaczyna go wychwalać. Podsłuchujący Max usłyszawszy jej słowa wychodzi z szafy i wygania inwestora.

Zakończenie wątku inwestycji pieniędzy wygranych na turniejach kanasty jest takie, że Fran boi się powiedzieć matce, że z przedstawienia nici, ale Max ogłasza, że zachęcony jej komplementami zdecydował się sam zainwestować w sztukę, mimo że nigdy wcześniej tego nie robił, uważając swoje przedsięwzięcia za zbyt ryzykowne, więc umowa biznesowa dalej stoi.

Zachowanie Maxa, który czuł się niezręcznie ze stręczeniem niani, ale nie na tyle, by przerwać proceder przed tym, jak inwestor próbował go wykolegować, jest co najmniej godne krytyki. Na miejscu Fran poważnie zastanowiłabym się nad wyborem tego faceta do swojego wątku romantycznego, ale z drugiej strony wśród nowojorskich milionerów kogo ma jeszcze do wyboru poza okropnym śmieciarzem, Donaldem Trumpem i mr. Bigiem?

Z plusów odcinka Fran wspomina o kolejnych członkach swojej niesamowitej rodziny, co zwykle nudzi Maxa, ale mnie bawi. Tym razem poznajemy urologa, który operował sam siebie, i ciocię, w której uchu objawiła się Maryja. Do minusów należy całość głównego wątku, który prowadzi do kilku śmiesznych sytuacji, ale ogląda się go raczej niekomfortowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz